Mireczki, właśnie po oraz…

Mireczki, właśnie po oraz pierwszy,panowie z Leroy Merlin będą montować mi pierwsze drzwi wejściowe w mieszkaniu.
Stresuje się niemiłosiernie żeby wszystko poszło dobrze, bo jak to tak bez drzwi wejściowych zostać ʕ•ᴥ•ʔ
Panowie będą montować od 8-17
Mam przygotowaną dla nich wodę w butelkach,kawę herbatę, i koło 12 zamawiam dla nich kebabiki z podwójnym mięsem, dobrze robię?? Czy przesadzam?ʕ•ᴥ•ʔ
Oby dobrze osadzili ościeżnice i drzwi bo już tyle się słyszało o majstrach( ͡° ʖ̯ ͡°)
#remontujzwykopem #remont #dom #budowa #mieszkanie

Czy wiecie, że aby kupić…

Czy wiecie, że aby kupić węgiel prywatnie musisz podać sprzedawcy adres, nr PESEL i … nr dowodu osobistego!?

Chciałem nabyć opał na zimę, tradycyjnie: pocztą, przez sklep internetowy, już wszystko prawie dopięte, a tu niespodzianka! Bez podania PESELu i nr dowodu mogę kupić węgiel, ale doliczą mi akcyzę, mimo, że grzeję dupkę prywatnie.

Pisał o tym Niebezpiecznik

* Uda się kupić węgiel bez podawania PESEL? UODO pisze do Ministra

Tak więc, zamawiając węgiel do użytku prywatnego musisz przekazać operatorowi platformy zakupowej oraz dostawcy (czasami to to samo, a czasami nie…):
– adres,
– nr dowodu osobistego,
– nr PESEL
Powyższe dane wystarczą aby wziąć kredyt, czy uzyskać dostęp do konta w banku i będą użyteczne do pewnie 100 innych przekrętów o których nawet ci się nie śni.

Dodając do tego fakt (znowu za Niebezpiecznikiem https://niebezpiecznik.pl/post/pierwszy-rok-rodo-zgadnijcie-ile-razy-administratorzy-uchylili-sie-od-informowania-o-wycieku/?similarpost), że średnio dochodzi do 2 wycieków danych DZIENNIE wnioski są dosyć niepokojące…

W tej sprawie,w lutym bieżącego roku interweniował UODO, jednak zapisy ustawy o podatku akcyzowym pozostały bez zmian i nadal konieczne jest podawania tych najważniejszych danych obcym podmiotom.

Dziadostwo totalne ლ(ಠ_ಠ ლ)

Wie ktoś co można z tym zrobić? Węgiel chcę kupić, ale nie chcę przy okazji zawierać umowy kredytowej an brać nowego telefonu…

#polska #polityka #przepisy #prawo #bezpieczenstwo #internet #rodo #dom #zakupy #pieniadze #podatki #finanse

Wykorzystanie wody deszczowej

Deficyt zasobów wodnych, a także rosnące koszty wody wodociągowej wpływają na coraz większe zainteresowanie możliwościami wykorzystania wód opadowych. Obserwuję obecnie

Jak ram rynek klitek…

Jak ram rynek klitek studenckich? Znaleźliście kącik dla siebie? ( ͡° ͜ʖ ͡°) #studbaza #dom

Jeszcze pare dni i stan…

Jeszcze pare dni i stan surowy zamkniety. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#chwalesie #dom #budujzwykopem #ciekawostki

Przepraszam, że tak późno…

Przepraszam, że tak późno piszę ale nie miałem czasu szybciej tego napisać. W nawiązaniu do tego wpisu
Sytuacja się uspokoiła po części. Zmienili głośniki na takie które są na ziemi a nie na 1.5 metrowych podstawach więc dźwięk idzie po ziemi, dodatkowo puszczają znacznie ciszej muzykę i zmniejszyli basy. Jedynie nadal parkują na naszej drodze auta, może nie blokują one ruchu ale momentami znacznie go utrudniają (czasem trzeba wyminąć 3 auta jadąc pod prąd gdzie kilka metrów dalej jest zakręt).
Jak widać postraszenie ich sądem i policją poskutkowało. Zostało nam jeszcze ogarnąć zakaz parkowania na ulicy i na chwilę obecną będzie dobrze.

pokaż spoiler #patologiazewsi #patologiazmiasta #afera #dom

Straszne ogródki – ogródki bez zieleni, bez życia, wysypane żwirem

Pewien biolog z Niemiec wrzuca na Insta zdjęcia ogródków bez życia. Ogródków wysypanych żwirem albo innymi kamieniami ozdobnymi, bez zieleni. Ludziom albo się nie chce pielęgnować albo już sami nie potrafią np. seniorzy. Przez to traci się przestrzeń życia dla ptaków i owadów.

Dziś druga część opowieści o…

Dziś druga część opowieści o licytacjach komorniczych, upadłościach konsumenckich i odkrywaniu przeszłości poprzedniego właściciela. Poprzedni wpis znajdziecie tutaj. Nie spodziewałem się że aż takie zainteresowanie wzbudzi ta historia. Zacznę od opisu drugiej licytacji, informacje o zakupie od syndyka zaczynają się od akapitu “ETAP 2”.

LICYTACJA NR 2 – Licytacja której nie było, czyli o tym, jak wolne sądy mamy w Polsce

Niecały miesiąc po licytacji domu na Suchaninie trafiliśmy na ogłoszenie licytacji domu w znacznie lepszej dzielnicy, w linii prostej mniej niż 4 kilometry do fontanny Neptuna na Długiej. Dom bliźniak, o sporej powierzchni, działka niewielka, ale ze sporym potencjałem i kolekcją pięknych, wysokich świerków. Przejechaliśmy się popatrzeć z zewnątrz, po czym stwierdziliśmy, że chyba warto spróbować.

W ogłoszeniu podany był numer księgi wieczystej. Szybkie sprawdzanie księgi online ( https://przegladarka-ekw.ms.gov.pl/eukw_prz/KsiegiWieczyste/wyszukiwanieKW ) i opad szczęki: 105 wpisów przymusowych przekraczających w sumie wartość domu. W tym 104 wpisy z ZUS i jeden od rodziny. Myślicie że to ZUS ich zlicytował? Otóż nie, jak zwykle w takich wypadkach: zlicytowała rodzina.

Dłużnicy – małżeństwo dwójki 70-cio latków. Mąż od lat 90 nie płacił żadnych składek ZUSu ani podatków. Sądząc po kwotach, nie płacił nie tylko swoich składek, ale też pracowników, których zatrudniał w swojej firmie. Takie zagranie ze strony pracodawcy generuje gigantyczne problemy dla pracowników później, przy przyznaniu renty lub emerytury.

Mniej więcej w 2002 czasie dłużnicy otrzymali spadek, najprawdopodobniej po matce jednego z nich. Wpisy w księdze wieczystej sugerowały, że dłużnicy spadek wydali, nie honorując przy tym zapisów testamentu. Dzieci dłużników oraz siostra wystąpiły o do sądu o tytuł egzekucyjny, który otrzymali. Dłużnicy zataili przed rodziną swoją sytuację w ZUSie, a rodzina po uzyskaniu z sądu tytułu wystąpiła do komornika o egzekucję ze wskazaniem na nieruchomość, nie wiedząc że ostatecznie z tej licytacji nie będą mieli nic, ponieważ po licytacji zobowiązania dłużników są spłacane w określonej kolejności, przy czym długi wobec skarbu państwa są spłacane przed długami wobec dłużników, którzy doprowadzili do licytacji. A suma tego długów wobec skarbu państwa przekracza wartość nieruchomości półtora raza.

Tutaj znów rachunek “sumienia”, a raczej szybka kalkulacja czy z rekompensatą z miasta możemy swobodnie czekać aż dostaną mieszkanie socjalne? Wyszło że tak, więc wpłaciliśmy wadium i udaliśmy się na licytację. I tu szok: jestem jedynym licytantem – a to oznacza, że biorę za cenę wywoławczą. Na licytacji stawiła się jeszcze córka dłużników. Poprosiła grzecznie sędzinę o możliwość wypowiedzi przed licytacją, ale sędzina powiedziała, że “pani nie jest stroną postępowania” i nie dopuściła jej do głosu. Po licytacji podeszliśmy do córki zapytać, co chciała powiedzieć – poinformowała nas, że w wydziale gospodarczym sądu dwa tygodnie wcześniej został złożony wniosek o upadłość konsumencką dłużników. O tym, co to jest upadłość konsumencka, za chwilę. Sam niestety nie wiedziałem w tamtym momencie co to dla mnie będzie oznaczało.

Przed samą licytacją sędzina poinformowała jeszcze o długach w US, opiewających na kilkaset tysięcy. Ucieszony okazją zalicytowalem cenę wywoławczą, poinformowałem sędzinę że będzie to finansowane częściowo z kredytu, a sędzina ogłosiła że postanowienie przybicia zostanie ogłoszone następnego dnia. Poinformowała mnie też, że te 14 dni terminu zapłaty jest liczone od momentu otrzymania z sądu wezwania do zapłaty, oraz że takie wezwanie jest wysyłane po uprawomocnieniu się postanowienia o przybiciu. Z mojego punktu widzenia: kilkanaście dodatkowych dni na załatwienie spraw w banku – nic tylko się cieszyć.

Postanowienie o przybiciu zostało wydane następnego dnia. Sąd rozesłał to postanowienie do wszystkich stron, a po otrzymaniu zwrotek potwierdzających odbiór poczekał jeszcze 7 dni na ewentualne zażalenia. Znów – dla mnie świetna wiadomość, większy luz z terminami w banku!

Jeszcze przed licytacją poszukałem pośrednika kredytowego, który mógłby mi pomóc w szybkim załatwieniu kredytu. Większość zrezygnowała z pracy nad moim przypadkiem natychmiast po dowiedzeniu się czego dotyczy transakcja. W końcu znalazł się jeden, który przygotowania i rozmowy z bankami rozpoczął jeszcze przed licytacją. Uzyskaliśmy z naszych firm, ZUSów, USów itd. wszystkie potrzebne zaświadczenia, dodatkowe zabezpieczenia od teściów itd. Czekaliśmy tylko na uprawomocnienie się postanowienia o przybiciu by ruszyć z wnioskiem kredytowym. Wyglądało na to, że nawet nie będziemy musieli przedłużać terminu zapłaty o dwa tygodnie, i wszystko pójdzie jak z płatka. “Już piliśmy kawę w naszym nowym ogródku, już witaliśmy się z gąską”…

Ostatniego możliwego dnia wpłynęło zażalenie od dłużników, które podważało licytację na podstawie błędnej wyceny w operacie szacunkowym komornika. Dłużnicy oczywiście nie wpuścili rzeczoznawcy od komornika do budynku. Jak się później okazało, dom został w trakcie budowy zmodyfikowany na życzenie dłużników (wbrew wszelkim obowiązującym wtedy przepisom budowlanym), tak że bez zmiany bryły miał większą powierzchnię użytkową. Nie zgłosili tego do urzędu, skąd informacje czerpał rzeczoznawca. Gdy okazało się, że jest im to na rękę, zalegalizowali tą samowolę (uproszczona procedura dla samowoli zbudowanych przed 1995) i wykonali swój operat szacunkowy, by wykorzystać go do podważenia działań komornika.

Zażalenie złożone przez prawnika dłużników było niekompletne (nie wnieśli opłaty za zażalenie, całe 30zł). Więc co robią nasze “koffane” wolne sądy? Wzywają do uzupełnienia braków. Pisemnie. I znów czekają na zwrotkę, i określony czas po tym na odpowiedź. I to przeciąga procedurę uprawomocnienia o kolejne tygodnie.

Najlepsze jest w tym wszystkim to, że to zażalenie, złożone w tym trybie, było kompletnie bezzasadne. Przy zażaleniu na postanowienie o przybiciu można skarżyć przebieg licytacji, niedopełnienie procedur licytacji itd. A nie zasadność wyceny przedmiotu wykonanej przez komornika. Ale co robią nasze “koffane” wolne sądy? Nawet gdy dostaną bezzasadne zażalenie muszą wezwać do uzupełnienia braków, zanim te zażalenie odrzucą.

W ten sposób “kilka tygodni po licytacji” przerodziło się w miesiące. Sąd w tym czasie moje pisma po prostu ignorował (wniosek o wydanie odpisu nieprawomocnego postanowienia na potrzeby banku, oraz pisma monitorujące sprawę). Sytuacja tak trwała jeszcze kilka miesięcy, bo nawet gdy sąd otrzymał już dokumenty dotyczące zażalenia, to postanowił z niewiadomych powodów poczekać jeszcze kilkanaście tygodni na rozpatrzenie go.

Po 2,5 miesiąca od licytacji otrzymaliśmy wiadomość od komornika, że wyłącza się z postępowania ponieważ sąd gospodarczy ogłosił upadłość konsumencką dłużników. Co to jest upadłość konsumencka? W dużym skrócie: jest to sposób na pozbycie się długów i “czysty start”, kosztem pozbycia się wszelkiej własności prócz przedmiotów niezbędnych do życia. Cała własność upadłego przechodzi pod pieczę syndyka masy upadłościowej, który ma za zadanie spieniężyć majątek i spłacić długi. Długi na które nie starczy majątku są anulowane. Upadły jeszcze przez max 2 lata nie może brać kredytów i podpisywać umów, a później zaczyna z czystym kontem.

Z mojego punktu widzenia była to bardzo zła wiadomość. Z uwagi na obowiązujące wtedy prawo (dziękuję pan PiS za zmiany które mi to zafundowały), w momencie uprawomocnienia się ogłoszenia upadłości, z mocy prawa anulowane są wszystkie wcześniejsze egzekucje, w tym i licytacje komornicze bez prawomocnego postanowienia o przybiciu. Wiedział o tym prawnik dłużników, i po to przeciągał na ile mógł uprawomocnienie postanowienia o przybiciu.

Sąd potrzebował jeszcze “tylko” sześciu miesięcy (8,5 miesiąca od licytacji) by wydać postanowienie o umorzeniu licytacji z powodu ogłoszenia upadłości. Bez rozpatrzenia zażalenia dłużników. W tym czasie moje wadium wciąż leżało na koncie komornika, a sąd dalej nie odpowiadał na moje pisma. Gdy w końcu je wydał (oraz nakazał zwrot wadium), oczywiście je zaskarżyłem, wnosząc że skarga dłużników była złożona w nieprawidłowym trybie i przez to bezzasadna, oraz wnosząc o orzeknięcie uprawomocnienia w pierwotnym terminie (tj. przed ogłoszeniem upadłości).

Sąd po kolejnych dwóch miesiącach wezwał nas do uzupełnienia brakujących załączników – jakimś cudem mimo wysłania odpisów z zapasem (więcej kopii niż stron postępowania), sądowi odpisów zabrakło. Magia. Dostaliśmy więc brakujące odpisy, ciągle monitorując stan sprawy na portalu informacyjnym sądu. Po miesiącu czekania aż informacja o wpłynięciu nowych dokumentów pojawi się na portalu informacyjnym, skontaktowaliśmy się z sądem z pytaniem o sytuację. Usłyszeliśmy że uzupełniające odpisy nie dotarły. Złożyliśmy więc reklamację na poczcie, i wysłaliśmy informacje o tym do sądu wraz z kolejną porcją uzupełniających odpisów zażalenia. I co się wtedy okazało? Że nagle znaleziono w sądzie koperty z pierwszymi odpisami (pojawiły się w portalu informacyjnym z poprawnymi datami)… Magia level 9000.

Miesiąc później sąd ostatecznie odrzucił moje zażalenie (z uwagi na upadłość), postanowienie o umorzeniu licytacji uprawomocniło się i po 13 miesiącach od wpłacenia wadium oraz 9 miesiącach od ogłoszenia upadłości, komornik wykonał wreszcie przelew zwrotny. Do dnia dzisiejszego nie rozpatrzył zażalenia dłużników. Koniec historii? O nie nie, to tylko koniec pierwszego etapu 😀

** ETAP 2 – PRZETARG SYNDYKA MASY UPADŁOŚCI **

Przetarg u syndyka wygląda zupełnie inaczej niż licytacja komornicza. Tutaj także wpłaca się wadium w wysokości 10% oszacowanej ceny przedmiotu, ale przetarg nie ma formy licytacji ustnej, jak w przypadku licytacji komorniczych. Oferty przetargowe składa się w zamkniętych kopertach przynajmniej dzień przed datą przetargu. W takiej ofercie, oprócz oferowanej ceny i informacji o sposobie finansowania (istotne w przypadku finansowania z kredytu), trzeba dołączyć jeszcze dokumenty i oświadczenia wymagane przez syndyka. Dokumenty wymagane są wymienione w regulaminie przetargu, który dostaje się od syndyka. Minimalna kwota oferty jest wyznaczona przez syndyka, i stanowi cenę “sprzedaży wymuszonej”, oszacowanej przez rzeczoznawcę. W przypadku nieruchomości o której opowiadam, było to ok 90% ceny rynkowej.

Niestety nie istnieje tak wygodny portal z ogłoszeniami o przetargach u syndyka, jak w przypadku licytacji komorniczych. Jest kilka małych, płatnych portali które zajmują się agregowaniem takich ogłoszeń, a sam syndyk ogłasza takie przetargi w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, oraz, o ile ma taką wolę, w lokalnych gazetach. Wydania Monitora Sądowego i Gospodarczego można znaleźć na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości https://ems.ms.gov.pl/msig/przegladaniemonitorow , patrzeć należy na Dział III – Ogłoszenia wymagane przez prawo upadłościowe, podrozdział “9 – Inne”.

W dniu przetargu syndyk z sędzią-komisarzem otwierają oferty i wybierają najkorzystniejszą, gdzie nie tylko oferowana kwota gra rolę, ale też forma zapłaty. Dzieje się to na posiedzeniu otwartym, można przyjść w formie widowni, ale nie trzeba. Pierwszy termin zapłaty to 30 dni od zatwierdzenia przez sędziego-komisarza wyboru oferty, można to łatwo przedłużyć do max 4 miesięcy (wniosek do sędziego-komisarza z dobrym uzasadnieniem). Warto przy tym być w dobrych kontaktach z syndykiem, bo to on rekomenduje sędziemu jaką decyzję ma podjąć.

W przypadku przetargu u syndyka nie przejmujcie się eksmisją – wyprowadzenie lokatorów leży po stronie syndyka. Jeśli się nie wyprowadzają, można unieważnić przetarg. Syndyk także powiadamia elektrownię, wodociągi itd. o zmianie właściciela nieruchomości i podpisuje protokół zdawczo-odbiorczy, więc nie martwcie się starymi rachunkami. A także gromadzi i dostarcza całą dokumentację nieruchomości potrzebną do podpisania aktu notarialnego.

Najważniejszą jednak różnicą jest to, że w przypadku przetargu syndyka masy upadłości, i syndyk, i upadli współpracują z potencjalnymi klientami, a nawet aktywnie ich zachęcają do udziału w przetargu. Tak też było w moim przypadku.

Po otrzymaniu zwrotu wadium z licytacji wiedzieliśmy już, że nic z tego nie będzie, i skupiliśmy się na bardziej bieżących sprawach (np to że żona była w 8 miesiącu ciąży). Do sprawy poszukiwania nieruchomości mieliśmy wrócić w ciągu roku. Nie minęło jednak 3 tygodnie, gdy przyszedł do nas list polecony od syndyka, z informacją o dacie przetargu, regulaminem i zachęceniem do kontaktu. Data przetargu wyznaczona na 10 dni przed terminem porodu żony. StachuJones-o-kur&a.mp4

Doszliśmy jednak do wniosku, że przynajmniej obejrzymy o co tyle walczyliśmy. Umówiliśmy się na oględziny, przy których poznaliśmy wreszcie naszych “oponentów”, upadłych dłużników. Dwójka starszych ludzi, on dość schorowany, małomówny, mamroczący co chwilę “ja to zbudowałem”. Ona mówiła sporo, głównie o tym jak bardzo nienawidzi PiSu. Najprawdopodobniej nie miała świadomości, że to zmiany w prawie upadłościowym wprowadzone właśnie przez PiS uratowały ich od licytacji komorniczej. Po wnętrzu wręcz boleśnie było widać, że mieszkanie zostało wyczyszczone z wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość przed ogłoszeniem upadłości. Ale jednak, po ponad roku walki o ten dom, nie mogło być innej decyzji, jak: składamy ofertę w przetargu.

Spotkaliśmy się też z syndykiem, który z wyglądu kompletnie przypominał tellarite’a ze Star Treka, jednak okazał się dużo milszy. Tak jak pisałem wcześniej – warto być w dobrych stosunkach z syndykiem. Prócz tego, że to on rekomenduje sędziemu-komisarzowi jakie decyzje ma podjąć i w jakim terminie, to dodatkowo warto z nim omówić jak wygląda sytuacja z waszej strony. Po informacji, że zakup częściowo finansowany z kredytu praktycznie od razu zadeklarował pozytywną rekomendację przedłużenia terminu, oraz dodał bardzo ważną uwagę: w ofercie należało wnieść o podpisanie w najszybszym możliwym terminie umowy przedwstępnej między nami, a syndykiem. Umowa ta okazała się później nieocenionym narzędziem w rozmowach z bankami.

Wpłaciliśmy wadium, złożyliśmy ofertę i w dniu przetargu udaliśmy się na otworzenie kopert. Byliśmy tam jedynymi widzami. Poszedłem tam specjalnie z żoną “na ostatnich nogach” – wcale nie po to, by wywrzeć lekką presję na syndyku, by na pewno nasza ofertę wybrał ( ͡° ͜ʖ ͡°) Na szczęście nasza oferta okazała się najwyższa i opiewała na ok 93% wartości rynkowej nieruchomości. Prócz naszej oferty była jeszcze jedna, jak się później okazało, od notariusza u którego pisaliśmy akt notarialny. Nasza oferta została przyjęta przez syndyka, i po tygodniu zatwierdzona przez sędziego komisarza.

Z naszej strony otrzymanie kredytu było tylko formalnością – dokumenty, BiK, wszystkie długi zostały odpowiednio wcześniej uporządkowane, a zdolność potwierdzona. Tym razem też skorzystaliśmy z pomocy pośrednika kredytowego, który spisał się na medal. Znalazł w kilka dni trzy banki które byłyby zainteresowane finansowaniem takiego zakupu i wypracował nawet plan awaryjny. Zaplusował sobie też mocno tym, że z papierami po podpisy przyjechał do szpitala, gdzie po porodzie leżała moja żona. Po 3 tygodniach od przetargu podpisaliśmy z syndykiem umowę przedwstępną, która, prócz dokumentów dotyczących mojej sytuacji finansowej, była głównym dokumentem dla banku do procedowania wniosków kredytowych.

Z uwagi na późne podpisanie umowy przedwstępnej i terminy jakie ustawowo mają banki na procedowanie wniosków, musieliśmy złożyć wniosek o przedłużenie terminu zapłaty o kolejnych 30 dni. Mając pozytywną rekomendację syndyka, i powołując się na późne podpisanie umowy przedwstępnej oraz terminu pracy banków na podstawie ustawy, uzyskanie przedłużenia było tylko formalnością. Bank rozpatrzył wniosek kredytowy bardzo szybko, jeszcze przed pierwotnym terminem, lecz z wypłatą czekał na potwierdzenie przedłużenia terminu.

Dalej było już z górki. Po ok dwóch tygodniach podpisaliśmy akt notarialny i formalnie staliśmy się właścicielami nieruchomości. Musieliśmy jednak poczekać jeszcze 3 tygodnie aż upadli się wyprowadzą (do sporego mieszkania zapewnionego przez rodzinę). Syndyk pozwolił im zabrać rzeczy niezbędne do życia, czyli np. skórzany komplet wypoczynkowy, czy komplet mebli z dwóch sypialni. Nigdy nie zrozumiem co on kwalifikował jako rzeczy niezbędne do życia, ale to już nie moja sprawa.

Gdy weszliśmy do mieszkania i rozpoczęliśmy sprzątanie, odkryliśmy jeszcze kilka ciekawostek dotyczących poprzedniego właściciela. Np. że był aktywnym działaczem partyjnym w poprzednim systemie. To dzięki działaniu w partii został wstawiony na stanowisko prezesa jednego z przedsiębiorstw państwowych (i regularnie jeździł po świecie, czego np byłym żołnierzom AK odmawiano), po czym wykorzystał to stanowisko do budowy domu który kupiliśmy (to właśnie firma której był prezesem mu ten dom zbudowała, mimo że zajmowała się oficjalnie innymi rzeczami). Wprowadził do projektu kilka modyfikacji, których nigdzie nie zgłosił.

Po zmianie systemu praktycznie od początku popadł w poważne długi w ZUSie i Urzedzie Skarbowym. Generalnie nie płacił nic, ani za siebie, ani za pracowników. Nie przeszkadzało mu to zebrać imponującej kolekcji butelek po whisky, po 300-400zł per sztuka, czy regularnie jeździć na sylwestra na kosztujące krocie imprezy w Operze Narodowej w Warszawie lub rejsy wycieczkowcami.

I tak docieramy do dnia dzisiejszego. Z perspektywy czasu: warto było. Kupiłem prawie 200m2 dom w świetnej lokalizacji, z ogrodem i garażem, za cenę 80m2 mieszkania deweloperskiego we Wrzeszczu. Oczywiście, włożę jeszcze sporo w remont, ale pocieszam się, że to remont swojego, a nie np własności spółdzielczej.

W każdym razie, na kilka lat temat zakupu nowych nieruchomości zostaje odłożony na półkę, ale nie definitywnie – planuję dokupić jeszcze jedną małą nieruchomość w przyszłości, do uzupełnienia mojego obecnego portfolio. Na razie mam na głowie bardziej doraźne problemy, jak remont czy budowa sauny w domu ( ͡° ͜ʖ ͡°) (temat budowy sauny pewnie kiedyś też opisze na wykopie).

Dzięki za uwagę i odzew. Nie sądziłem, że temat aż tak “pójdzie”. Zachęcam do weryfikacji procedur i przepisów przedstawionych w mojej historii przed podjęciem jakiś poważniejszych kroków z waszej strony. Za wszystkie nieścisłości przepraszam, nie jestem prawnikiem, jestem jedynie cywilem który zna temat z dwóch stron: gdy byłem nastolatkiem, bank sprzedał przymusowo nieruchomość moich rodziców, bo ojciec też wpadł na “genialny” pomysł unikania płacenia długów, czego jeszcze długo mu nie wybaczę. Teraz sam kupiłem nieruchomość “za długi”. Koło się zamknęło.

Mam nadzieję że opis moich doświadczeń komuś się przyda i dzięki temu zrobi dobry interes lub kupi wymarzoną nieruchomość.

Z fartem, mireczki!

#komornik #nieruchomosci #licytacjekomornicze #dom #prawo #syndyk #upadlosckonsumencka

W nawiązaniu do wpisu sprzed…

W nawiązaniu do wpisu sprzed prawie 7 miesięcy: po całej serii zwrotów akcji: licytacjach komorniczych, bitwach z sądami, pertraktacjami z syndykiem oraz gonitwą po kredyt, stałem się ostatecznie właścicielem wymarzonego domu. Dla krzewienia wiedzy w internecie, postanowiłem opisać jak przebiegały te perypetie, bo może ktoś z was będzie także próbował kupić nieruchomość przez licytacje komornicze i / lub na przetargach u syndyka. Niestety wyszła dość długa lektura, którą musiałem rozbić na dwa wpisy. To jest część pierwsza.

PRELUDIUM

Dwa lata temu postanowiliśmy z różowym kupić wreszcie jakieś większe lokum. Krótki rzut oka na ceny mieszkań deweloperskich, a szczególnie po porównaniu ceny do tego co oferowały, spowodowały generalny skręt kiszek. Niewielkie mieszkanka, z miejscami garażowymi w hali, z małymi balkonami i bez choćby kawałka ogrodu, za astronomiczne pieniądze. Takie bardziej pasujące do naszych wymagań były poza naszym zasięgiem. Strzelił nam do głowy przewrotny pomysł – POBAWMY SIĘ W LICYTACJE KOMORNICZE, bo co przecież może pójść nie-tak…? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

ETAP 1 – PRZYSTĘPUJEMY DO LICYTACJI KOMORNICZEJ

Zacznijmy od opisu “technicznego”: na czym polega taka licytacja, dlaczego ludzie o tym tyle gadają i co może pójść źle. Jeśli nie chce Ci się czytać jak działają licytacje, przeskocz do akapitu “Licytacja nr.1”.

A więc, licytacje! Gdy delikwent popadnie w długi, i jeden z wierzycieli wskaże jakąś nieruchomość lub ruchomość jako przedmiot egzekucji, komornik zajmuje ten przedmiot i organizuje licytacje. Przedmiot zostaje wyceniony przez rzeczoznawcę, i na podstawie tej wyceny ogłaszana jest licytacja, gdzie cena wywoławcza stanowi 3/4 ceny przedmiotu wg rzeczoznawcy. Nie trzeba chyba mówić, że w przypadku nieruchomości te 25% to grube tysiące. Jeśli przedmiot nie sprzeda się w pierwszym terminie, to w drugim terminie licytacji ceną wywoławczą jest połowa kwoty wyceny. Licytacje komornicze z całej Polski są publikowane na http://www.licytacje.komornik.pl/ – tego wymaga kodeks postępowania cywilnego. Jak przebiega taka licytacja? Z punktu widzenia licytanta: pierwszy krok to wpłata wadium (10% wyceny rzeczoznawcy). W ten sposób dajecie znać komornikowi, że macie zamiar uczestniczyć w licytacji. Wadium musi wpłynąć na konto komornika najpóźniej dzień przed licytacją. Następnym krokiem jest stawienie się osobiste na licytacji (w sądzie), wylegitymowanie się i sama licytacja. Wygrywającą ofertę zatwierdza sędzia prowadzący licytację (tzw przybicie). Powinien to zrobić natychmiast, zazwyczaj przeciąga to parę godzin lub dni. Od momentu przybycia macie 14 dni na wpłatę reszty kwoty, w innym wypadku przepada wadium (wpłacone 10% ceny). Można ten termin przedłużyć do miesiąca, ale trzeba złożyć o to wniosek do sędziego (np w przypadku kredytu, o tym później).

75% lub 50% ceny nieruchomości w dzisiejszych czasach jest kuszące, co nie? I to ściąga na takie licytacje, szczególnie mniejszych mieszkań, sporo zainteresowanych. Dużo zainteresowanych podkręca licytacje, co powoduje że często, nawet w drugich terminach, ostateczna wylicytowana kwota przebija kwotę wyceny. Dodatkowo komornik sprzedaje taką nieruchomość w stanie takim jakim jest, ze wszystkimi wadami prawnymi (np niezalegalizowane samowolki budowlane), a także z lokatorami.

Większość lokatorów z takich zlicytowanych mieszkań wyprowadzają się sami, jednak znaczny procent trzeba eksmitować. Część inwestorów decyduje się na siłowe rozwiązania, jak „wynajem” pokoju ekipie wkurzającej starych lokatorów (o takich sprawach często słyszy się w mediach, i nawet na wykopie), czy wyłączenie wody/prądu/gazu. Z tym podejściem jest jeden poważny problem: jest karalne. W skrajnych przypadkach nawet rokiem więzienia. Niestety, w obecnym prawie nawet nielegalni lokatorzy mają coś takiego jak „mir domowy”, szczególnie jeśli mówimy o ludziach zamieszkujących dane miejsce już od jakiegoś czasu. Zgodnie z Art. 193 KK za naruszenie takiego miru można dostać grzywnę, zawiasy lub pójść do więzienia.

To nie ostatni raz w tej historii gdy prawo chroni przede wszystkim dłużników, a nie wierzycieli i ludzi spłacających cudze długi..

Jak to rozwiązać zgodnie z obecnym prawem? Eksmisja. W przypadku nieruchomości z licytacji komorniczych eksmisja jest przyklepywana przez sąd z automatu. Pół biedy jak mieszkanie zajmuje mężczyzna w wieku produkcyjnym. Wg prawa takich kopać zawsze można ( ͡° ʖ̯ ͡°) Gorzej jeśli mieszkanie zajmuje matka z nieletnimi, osoby wymagające opieki lub osoby starsze. W takim wypadku eksmitowani z automatu dostają zawsze przydział na mieszkanie socjalne o określonych parametrach. Mieszkania takie mają w obowiązku zapewnić samorządy, które oczywiście ich nie mają (bo trzeba było przydzielić znajomym i rodzinom rządzących, oraz prezesom muzeów itd). Dlatego na mieszkania socjalne czeka się latami. Jest jednak jeden sposób by ograniczyć straty właściciela nieruchomości, a w niektórych przypadkach nawet przyśpieszyć przyznanie mieszkania. Samorządy mają w obowiązku zapewnić rekompensatę, liczoną miesięcznie od metra kwadratowego powierzchni mieszkania. W Gdańsku dwa lata temu było to 30zł/m2/miesiąc. Właściciel nieruchomości musi o taką rekompensatę wystąpić do miasta. Zazwyczaj taka rekompensata pokrywa czynsz i rachunki, ale nie zawsze. Wszystko zależy od powierzchni lokalu. Wnioski o rekompensatę można składać co miesiąc, albo rzadziej – minimalnie jeden na rok. I tu jest miejsce na pewne zagranie, które pozwala przyspieszyć proces przyznania mieszkania socjalnego. Otóż: warto odczekać minimum pół roku (tak by skumulowała się w rekompensacie jakaś porządna kwota), i w piśmie z żądaniem rekompensaty zawrzeć propozycje ugody: odstąpienia od części lub całego roszczenia w zamian za przyspieszenie przyznania mieszkania. Samorządy ZAWSZE mają mieszkania rezerwowe, między innymi na takie wypadki. A każdy urzędas lubi sobie dopisać w rocznym podsumowaniu ile kasy zaoszczędził na rekompensatach. Oczywiście, musicie tu zrezygnować z należnych wam pieniędzy, jednak wszystko zależy od ceny w jakiej nieruchomość wylicytowaliście – to wciąż może wam się opłacać.

No dobra, wygraliście już tą licytację, jest termin zapłaty, co teraz? Najlepiej zapłacić gotówką, bo to zrobisz w kilka dni bez większych komplikacji. Ale czy da się to sfinansować z kredytu? Oczywiście że się da, ale wymaga to niezłej gimnastyki. Z uwagi na komicznie krótki termin zapłaty (max miesiąc) warto zacząć proces rozmowy z bankiem już przed przystąpieniem do licytacji: potwierdzić zdolność, uzyskać promesę i co najważniejsze – znaleźć bank który będzie zainteresowany udziałem w takiej transakcji. Nie wszystkie banki są zainteresowane finansowaniem zakupów z licytacji. W moim wypadku gotowość udziału w takiej formie zakupu zgłosiły między innymi Eurobank, PKO BP (nie wiem czy obecnie są dalej zainteresowani), oraz dwa banki spółdzielcze (ale na drański procent, da się to później refinansować w innym banku, tak by ograniczyć straty, ale trzeba wypytać przy umowie z gorszym bankiem o możliwość wcześniejszej spłaty). Niektóre banki mogą wymagać w takim wypadku jeszcze innych zabezpieczeń na okres przejściowy (od wypłaty kasy do wpisu do hipoteki) – np żyrantów lub hipoteki na innej nieruchomości.

LICYTACJA NR 1 – o mały włos a bym się wpieprzył w bagno

Stary, poniemiecki dom-bliźniak na Suchaninie. Ogromna działka, sporo pięknych drzew, mocno zaniedbana. Jeśli chodzi o budynki to też wszystko mocno zaniedbane, ale z ogromnym potencjałem. Cena i lokalizacja bardzo kusząca.

Budynek zamieszkany, na podwórku przed domem zabawki. Krótki rachunek sumienia – czy jesteśmy gotowi eksmitować matkę z dziećmi? Po sprawdzeniu powierzchni domu doszliśmy do wniosku że możemy poczekać aż dostanie mieszkanie socjalne, rekompensata z miasta pokrywałaby ratę kredytu i praktycznie całe rachunki.

Poszliśmy więc przed licytacją do komornika wypytać o sytuację oraz zobaczyć operat szacunkowy (wycenę rzeczoznawcy). Zazwyczaj w takich dokumentach są dość istotne informacje, jak np rozkład pomieszczeń, stan domu, przyłącza itd. Niestety, w przypadku licytacji komorniczych dłużnicy w 99% przypadków nie wpuszczają rzeczoznawcy do domu i opiera się on tylko na zewnętrznych oględzinach oraz planach złożonych w gminie/urzędzie miasta.

Z takich danych da się zwykle poskładać historię danego przypadku. W tym wypadku była to najprawdopodobniej historia samowolki budowlanej i zaniedbania (świadomego lub przez niewiedzę).

Zaczęliśmy od krótkiej lustracji ówczesnej właścicielki nieruchomości w mediach społecznościowych. 26 lat, konkubinat, trójka dzieci z najprawdopodobniej dwoma kibicami lokalnego klubu piłkarskiego. Wpisy na facebooku publiczne i podpadające pod stereotypową matkę z niższych warstw społecznych. Typ “no elo, jak to k###a gdzie, w autobusie!”.

W operacie znaleźliśmy informacje o tym że jedna z dobudówek była samowolką zbudowana jeszcze za czasów poprzedniego systemu. Drugi budynek (z małą stajnią xD) przeszedł też modyfikacje, które nie zostały zgłoszone. Sądząc po wpisach do księgi wieczystej (po sygnaturach akt, peselach itd) dom został odziedziczony przez dłużniczkę po rodzicach ok 2012. Dziewczyna próbowała go sprzedać, najprawdopodobniej nie wiedząc o sytuacji nieruchomości lub specjalnie zatajając te samowolki. Z wpisów na hipotekę wynikało że podpisała umowę przedwstępna z kupującym. Najprawdopodobniej przy wykonywaniu operatu szacunkowego dla kupującego samowolki budowlane wyszły na jaw. Umowa została zerwana, a kupujący wystąpił o zwrot zadatku (zadatek zwraca się w podwójnej kwocie). Dziewczyna jednak go nie oddała (zapewne go już wydała lub nie miała na nadpłatę), więc wystąpił do sądu o tytuł egzekucyjny, a następnie do komornika z wnioskiem o egzekucję z nieruchomości.

Równie prawdopodobnym scenariuszem jest to że dłużniczka po prostu próbowała wydymać kupującego po wzięciu zadatku i wykręcić się z podpisania końcowego aktu notarialnego. Nie wiem czy mogła być aż tak głupia. Z drugiej strony, jeśli faktycznie chciała sprzedać tą nieruchomość, to legalizacja tak starych samowolek jest dość prosta i w miarę tania – trzeba zrobić inwentaryzację geodezyjną i ekspertyzę budowlaną, oraz złożyć wniosek z planami do urzędu.

W każdy razie do licytacji doprowadził niedoszły kupiec. Wpłaciliśmy wadium, postanowiliśmy licytować do kwoty wyceny i ani grosza dalej. Nadszedł dzień licytacji. Było pięciu licytantów, w tym i ja. Przyszła także dłużniczka. W dresie i adidasach. Wciąż do niej nie dotarło, że ten dom już nieodwracalnie straciła. Poza porządkiem licytacji rzuciła oświadczenie o tym, że to jej dom rodzinny, dom jej dzieci itd. Sędzina to zignorowała i przystąpiła do licytacji, dłużniczka rozpłakała się i wybiegła z sali trzaskając drzwiami. Po tej scenie jeden z licytantów zrezygnował.

Dwóch następnych odpadło bardzo szybko, po przekroczeniu poziomu 85-90% ceny. Ja dolicytowałem do kwoty wyceny (z minimalną górką, eh licytacje…), ale zostałem przebity o kilkanaście tysięcy. Wygląda na to że ostatecznie nieruchomość wziął słup podstawiony przez niedoszłego kupca. Facet był zdecydowanie bardziej niż my, licytował twardo do momentu aż wygrał. Gdy spotkasz takiego przeciwnika na licytacji niewiele możesz zrobić.

Z perspektywy doświadczenia: dobrze się stało, że nie wygraliśmy tej nieruchomości. Nie byliśmy odpowiednio przygotowani jeśli chodzi o kredyt, najprawdopodobniej nie zdążylibyśmy z wpłatą kasy, przez co stracilibyśmy wadium. Eksmisja w tym wypadku byłaby naprawdę okropna i z racji wielkości rodziny najprawdopodobniej trwała by dość długo.

Plus ostatecznie kupiłem coś lepszego.

Tutaj kończę dzisiejszy wpis, bo i tak równowartość czterech kartek A4 wyszła. Jutro opowiem wam o drugiej licytacji, której formalnie nie było. A także o tym jak przez to jak wolne i gnuśne są nasze sądy przez ponad rok miałem zablokowane kilkadziesiąt tysięcy złotych i ostatecznie przegrałem sprawę. Opowiem wam też o instytucji upadłości konsumenckiej i o tym jak kupuje się nieruchomości od syndyka masy upadłości. Do usłyszenia!

#komornik #nieruchomosci #licytacjekomornicze #dom #prawo

#heheszki #humor #dom…

#heheszki #humor #dom #czarnyhumor Deska Tereska czyli jak przy pomocy zwykłej deski do prasowania wywołać u męża szybki i rozległy zawał mięśnia sercowego.

Mirki! Pijcie ze mno kompot!…

Mirki! Pijcie ze mno kompot! Wczoraj odebrałem klucze do mojego domu! #budujzwykopem #remontujzwykopem #budownictwo #nieruchomosci #dom

Hej, Mam do was pytanie. Co…

Hej,

Mam do was pytanie. Co byście dodali, zmienili przy wczesnym etapie budowy domu/wykańczania/remontu. Chodzi o dodanie jakiś przydatnych, ciekawych rzeczy. Np przygotowanie pod inteligentny dom.
#pytaniedoeksperta #budownictwo #dom
#budujzwykopem